Jest to najbardziej rozbudowana gra z serii, w którą do tej pory zagrałem (przy czym zaczynałem od Kiwami, a nie 0). Pojawiło się dużo nowych elementów w gameplayu, przez co niby gra się w to samo (można powiedzieć, że jak ktoś zagrał w jedną Yakuzę, to grał we wszystkie -- ale chyba to samo można powiedzieć o prawie każdej serii gier wideo).

Mamy pięcioro bohaterów (w tym grywalna Haruka, która do tej pory była w każdej grze NPCem oraz zupełnie nowa postać), a każda (no dobra, oprócz Akiyamy, który tym razem jest sidekickiem Haruki) postać ma własny duży side quest, w którym pojawia się zupełnie nowa mechanika — jazda taksówką dla Kiryu, polowanie w górskich lasach dla Saejimy czy branie udziału w śpiewano-tańczonych koncertach i ulicznych potyczkach tancerzy dla Haruki. O nowej postaci nie będę pisał, żeby nie psuć niespodzianki. Dodatki te wytrącały mnie z rutyny i były jakby grą w grze, bardzo mi się podobał ten pomysł.

Muszę jednak wrzucić łyżkę dziegciu do tej beczki. Mam wrażenie, że w grze było mało naprawdę zakręconych zadań pobocznych. Ogólnie zadań jest dużo, ale takich powodujących u mnie wybuchy śmiechu czy po prostu dziwacznych było tym razem niewiele. Z drugiej strony — ileż można ich wymyślić, żeby się cały czas nie powtarzać?

Największym problemem dla mnie była jednak długość gry. Moim zdaniem, Yakuza 5 jest zdecydowanie za długa. Cały czwarty rozdział (z nową postacią) bardzo przeciągnął grę. Zmierza się do końca historii i nagle dostaje się nowe miasto, nowego protagonistę, nowe postaci, nową historię, nowe mechaniki, itd. Samo w sobie jest to super, tylko mogłoby już znaleźć się w innej grze, bo tu walizka się nie domyka!

Ogółem gra bardzo dobra, jak każda (tak, nawet trzecia!) Yakuza, pozycja obowiązkowa.

Reviewed on Sep 02, 2022


Comments