Polish game, Polish review.

Gra skończona, ale jakim kosztem...

Nie no przesadzam, nie było aż TAK tragicznie. Powiem więcej, początek był naprawdę niezły. Fajna stylistyka z ładną grafiką, prosty, ale satysfakcjonujący system walki oraz nieźle zapowiadająca się fabuła ze złożonym bohaterem. Prawie każda z tych rzeczy jednak prędzej czy później zalicza dość ostrą wypierdolkę.

Zacznijmy więc od prezentacji audiowizualnej. Graficznie gra to cudeńko. Całość przechodziłem na Steam Decku i wielokrotnie żałowałem, że nie zdecydowałem się przejść tej gry na trochę większym ekranie. Ogień, dynamicznie zmieniające się otoczenia, jakieś spadające skały, wybuchy... wszystko to wygląda naprawdę świetnie i jak na grę o tak małej skali, zadziwiająco realistycznie. Całość psuł mi trochę obecny w grze filtr, taki jakby pseudo-filmowy. Niby można to w ustawieniach powyłączać, ale nie chciało mi się za bardzo z tym bawić, więc ostatecznie w niektórych lokacjach musiałem dość mocno wysilać wzrok żeby cokolwiek dostrzec przez wszechobecną mgłę. Mam też trochę problem z cinematicami. Ogólnie rzecz biorąc jakościowo są na podobnym poziomie co cała reszta. Są one jednak zrobione w tak filmowy sposób, że widoczne na nich ograniczenia silnika gry (sposób poruszania włosów czy kawałków ubrań) dość mocno wybijał mnie z rytmu. No i jeśli chodzi o dźwięk to on w sumie po prostu jest. Dźwięki typu odbijające się od siebie miecze są niby okej, soundtrack niby też ale jakoś nic z tego nie zapadło mi szczególnie w pamięć. Ogólnie mam wrażenie że to wszystko było tak trochę na jedno kopyto, ale w sumie to sam nie wiem.

Jeśli chodzi o fabułę to zacznę od tego, że w życiu nie widziałem żadnego filmu o samurajach, ale nie wiem w sumie czy ma to aż takie znaczenie. Po pierwszym akcie stwierdziłem, że zapowiada się całkiem nieźle. Powiewało trochę kliszami ale no dobra - ma być hołd, niech będzie hołd. Końcowo jednak mój główny problem z fabułą to nie jej przewidywalność czy wtórność, a to jak tragicznie jest poprowadzona. 2-3 pierwsze akty są spoko - jest fajny pomysł, jest zwrot akcji, jest bohater z ciekawym konfliktem wewnętrznym i jest jasno wytyczony cel. Niestety z jakiegoś powodu przez całą resztę gry fabuła po prostu stoi w miejscu. Chłop dosłownie cały czas gada to samo ("wszyscy nie żyją i to moja wina sadge"), przeciwnicy też ("haha wszyscy nie żyją i to twoja wina") i sami twórcy też. Gra zawiera bowiem jeden z najgłupszych znanych mi motywów designowych w tym medium, a mianowicie "wybierz sobie zakończenie". Jak graliście np. w Life is Strange to tam było coś takiego, że w ostatnim akcie wszystkie podjęte przez was decyzje szły do kosza i mogliście sobie wybrać jedno z 2 przewidzianych przez twórców zakończeń. Tutaj jest podobnie tylko gorzej, a zakończeń do wyboru są 3 - jedno gdzie nie wiadomo w sumie o co chodzi, jedno gdzie tematem przewodnim jest miłość i jedno gdzie tak jakby przyrzekasz, że od teraz nie pozwolisz nikomu zginąć. No i ja wybrałem sobie to trzecie, niby wszystko fajnie, tylko że jak klikałem ten przycisk to się czułem bardziej jakbym usypiał jakiegoś szczeniaczka niż decydował o losie wielkiego samuraja giga chada, bo chłop przez ostatnie bite 3 godziny mi pierdolił o tym jak mu przykro że wszystkich zawiódł i w ogóle. Ja rozumiem, że w filmach Kurosawy coś takiego mogło działać, no ale tutaj proporcje w scenariuszu są rozplanowane po prostu źle. Jak się zresztą popatrzy na statystyki osiągnięć na Steamie, to dość łatwo dojść do wniosku, że może lepiej byłoby się skupić na dopracowaniu właśnie tego zakończenia, spróbować wytworzyć jakąś więź między graczem a głównym bohaterem poprzez np. jednoznaczne wskazanie honorowego celu ku któremu mogliby wspólnie podążać. Zamiast tego jedna piąta ludzi którzy skończyli tę grę wybrali kota w worku, połowa z reszty stwierdziła, że wolą se siedzieć z jakąś frajerską babą, a ja się teraz wkurzam na jakąś grę dla weebów.

No i jeśli chodzi o walkę / po prostu gameplay to rzeczywiście przyjemnie jest w sumie tylko na początku. Tak naprawdę każdego przeciwnika masz wtedy na jeden heavy attack i daje to naprawdę sporą satysfakcję. Masz rzeczywiście takie poczucie że kurde, ten samurajski miecz to jest jednak coś. Później wszystko się trochę rozbudowuje, dodają różne kombosy, jakieś ranged bronie i w ogóle, ale to wszystko jest tak naprawdę zbędne z jednego prostego powodu - prawie każdego przeciwnika (łącznie z finałowym bossem XD) możesz po prostu zcheesować kombinacją heavy attack + rolka. Tak naprawdę chyba jedynym większym wyjątkiem jest tutaj jeden typ przeciwnika, który może się teleportować. Jeśli ktoś gra tak jak ja, czyli nie widzi sensu w nauce kombosów i całą grę przechodzi właśnie na ten heavy attack to ten chłop jest praktycznie nie do zajebania. Mniej więcej w momencie kiedy zaczął pojawiać się w walkach zacząłem też dostrzegać bugi w gameplayu. Parę razy np. kiedy chłop miał się tepnąć (odpalała się animacja) to w ostatniej chwili zmieniał zdanie i zabijał mnie wychodząc z niewidzialnego punktu, z którego miał się właśnie ulotnić i mnie zbijał. Jest też inny przeciwnik, który może się zmienić w taką jakby kulkę i zacząć regenerować zdrowie (chyba?). Kiedy uderzysz go podczas tego, momentalnie giniesz, niezależnie od poziomu zdrowia, co ze względu na brak możliwości scancelowania heavy attacku przydarzyło mi się chyba z 10 razy (fakt faktem nie wiem w sumie czy to akurat jest błąd czy zamierzona decyzja twórców, ale jeśli to 2, to jest to chyba najbardziej idiotyczny "atak" jaki widziałem w grze wideo). Parę razy udało mi się też zginąć mając jeszcze zdrowie. Jest jeszcze system parowania/blokowania, którego albo nie rozumiem, albo który też działa połowę czasu, a drugą połowę po prostu klikasz bezsensownie przycisk jak jakaś małpa. Widziałem, że w innej recenzji ktoś wspomniał coś negatywnego o rozmieszczeniu checkpointów - nie zgodzę się, są one rozmieszczone co dwie, czasami jedną walkę, co jest moim zdaniem sensowną decyzją. Problem stanowi jednak balans tych walk. W pierwszej możesz np. dostać na łeb 2 chłopów z teleportem i przejście tego zajmie ci pół godziny, a w drugiej może już nie być takich problemów i po prostu zrobisz sobie spacerek do checkpointa.

Czyli podsumowując. Mimo dobrych rokowań gra zawiodła mnie niemal kompletnie swoją fabułą. Gameplay wielokrotnie doprowadzał mnie do szewskiej pasji, a tak naprawdę jedyne czym gra się broni to ładnymi widoczkami, grafiką i może klimatem, chociaż nie wiem czy tu też losowy student japonistyki nie dopatrzyłby się jakichś przekłamań historycznych czy czegoś. Jako dodatek do humbla bundla nie było to jakieś szczególnie złe doświadczenie, ale za prawie stówę nie polecam tej gry nikomu.

Reviewed on Feb 21, 2024


Comments