Od czasu mojego pierwszego kontaktu z grami wideo, gdzieś w połowie lat 80-tych, forma interakcji w zasadzie się nie zmieniła. Zawsze to był mniejszy lub większy ekran oraz kontroler. VR zrywa z tym paradygmatem, oferując nam zanurzenie nie tylko w sferze wizualnej ale także całkowicie przedefiniuje sposób, w jaki wchodzimy w iterację z otoczeniem. Valve jest pierwszą firmą (i co smutne, póki co jedyną), która odważyła się stworzyć pełnoprawny tytuł AAA w takiej technologii. Dzięki temu zabiegowi, ja – stary gracz, doświadczam takiego samego ładunku emocji, jaki towarzyszył mi niegdyś, podczas ogrywania części pierwszej i drugiej.

Nie sądziłem, że tego typu gra jest w stanie wciągnąć mnie na dziesiątki godzin. Troche obudziłą wspomnienia Batle Isle na Amigę, chociaż mechanicznie to inny rodzaj gry.